Pierwsze koty za płoty czyli spanie nie takie łatwe
Pierwsze noclegi w Vanie były wielką radością. Wystarczyło poskładać siedzenia, wrzucić na podłogę crashpada (taki materacyk dla wspinaczy), przykryć się śpiworem i już, można spać gdzie się chce! Jest komfort i ciepło, nie trzeba wracać, można spać!
Człowiek to jest jednak wygodna bestia i osiągnięty status bardzo szybko wydaje się być za mało idealny. Spanie na crashpadzie było fajne przez kilka wyjazdów, potem stwierdziliśmy, że crash jest brudny, nie do końca wygodny i właściwie to służy do czegoś innego. Pierwszym udogodnieniem było więc wyciągnięcie starych materacy wypełnionych trawą morską (super natural!), które idealnie wpasowały się w podłogę samochodu i nie trzeba było ich za każdym razem składać i wyciągać. Na materacach położyliśmy kołdrę z wełny owczej, żeby dodatkowo izolowała i ogrzewała nasze plecy i byliśmy gotowi do testowania vana na dłuższych wakacjach.
Do wyposażenia doszły oczywiście także składane krzesełka, mała skrzynka na prowiant i najpotrzebniejsze kuchenne akcesoria (kawiarka!!!), butla gazowa na dwa palniki i ubrania. Wrzuciliśmy do tyłu poduchy i śpiwory i z werwą wyruszyliśmy na dwutygodniowy podbój Bieszczad.
Wypad był rewelacyjny, ale wnioski dotyczące naszego przygotowania kolejny raz pokazały, że człowiek ciągle potrzebuje ulepszeń.
Pierwszym bolesnym doświadczeniem było oczywiście zimno. Wakacje odbyły się w drugiej połowie września i niestety były chłodne. Kilka miesięcy bólu krzyża odegrało się na nas za zbyt lekkie podejście do sprawy spania w vanie.
Drugi ból - deszcz! Jak ugotujesz sobie coś do jedzenia w deszczu, kiedy mieszkasz w malutkim vanie? Okazuje się, że to też nie jest takie proste. Można oczywiście gotować w samochodzie, ale zapachy kuchenne utrzymujące się przez wiele godzin, to ostatnie na co mamy ochotę.
No i problem numer trzy - gdzie spać? Wbrew pozorom wybór miejsca jest bardzo ważny. Żyjąc w małym vanie nie masz zakazu zatrzymywania się na polach namiotowych i parkingach (jak to bywa w przypadku camperów), co znacznie poszerza pole manewru. Ale z drugiej strony przecież nie masz ochoty siedzieć stacjonarnie na polu namiotowym, ani sypiać na stacjach benzynowych. Masz możliwość wyboru parkingów strzeżonych, gdzie od samego rana ludzie biegają wokół ciebie (turyści!), albo miejsc ukrytych, gdzie wieczorem możesz rozpalić ognisko, wygłupiać się i śpiewać, a rano możesz w pidżamie przygotować kawę. Znalezienie miejsca idealnego jest jednak bardzo trudne.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz